„Iloraz inteligencji plus emocje równa się sukces.”
(Stefan Konrad, Claudia Hendl „Inteligencja emocjonalna”)
„Powyższy cytat obrazuje niemożność funkcjonowania człowieka, używającego tylko swojego IQ, bądź kierującego się w życiu tylko emocjami. Skrajności od zawsze prowadzą do upadku, a umiejętność uplasowania siebie pośrodku staje się gwarantem życiowego sukcesu. Oczywiście wiąże się to z ciężką pracą nad sobą. Zdecydowanie łatwiej jest dyrygować i przewodzić innym, aniżeli narzucić na siebie samego zasady i trzymać się ich konsekwentnie. Człowiek to istota nieco leniwa, wymagająca konkretnych dowodów na to, że jego praca zaoferuje mu coś w zamian, dlatego należy wskazać konkretne rezultaty ciężkiej orki. Wpierw warto zwrócić uwagę na to, czym w swej istocie jest inteligencja emocjonalna, o której się tak często w praktyce zapomina.
Inteligencja emocjonalna to szeroki wachlarz potrzeb emocjonalnych człowieka, jego popędów, systemów wartości, jakie wyznaje i które determinują jego zewnętrzne, postrzegane przez otoczenie, zachowanie[1].
Świadomość istnienia IE pozwala świadomie korzystać z możliwości naszego mózgu, zarządzać dobrze dla nas samych swoimi emocjami, wysyłać pozytywne wibracje otoczeniu i również takie tylko czerpać z niego dla siebie. Jeśli człowiek na ulicy spyta cię, dlaczego jesteś taki szczęśliwy, odpowiedz mu, że dlatego, że żyjesz. Życie, jakie ci dano, możesz wykorzystać tak, byś realizował swoje marzenia i pragnienia. Masz w sobie siłę, by dążyć do upragnionych zamierzeń, tylko jeszcze o tym nie wiesz. A teraz właśnie jest czas, abyś zdał sobie z tego sprawę.
Jest też taka opowieść z życia wzięta, zapewne niejedna. Od lat dziecięcych dwie kuzynki były sobie najbliższe na świecie. Pochodziły z małej wsi, zawsze razem się bawiły. Z wiekiem jedna wraz z rodziną przeprowadziły się do miasta obok, więc rzadziej, ale wciąż się widywały. Po pewnym czasie ta sama dziewczyna wyjechała z rodziną do Warszawy i kontakt kuzynek się urwał. Dobiegając trzydziestki, dziewczyna ze wsi mieszkała już w małym mieście, pracowała, żyła z dnia na dzień, prowadząc życie nudnej singielki, za którą się uważała.
Pewnego dnia, wracając z pracy, w skrzynce na listy znalazła zaproszenie na ślub. Ślub swojej dawno niewidzianej kuzynki z dzieciństwa. Ledwo je otworzyła, zadzwonił telefon. Jej matka. Pytała czy dostała zaproszenie i czy pójdzie na ten ślub. Czując, że córka się waha, matka chcąc ją zachęcić, zaczęła snuć opowieść o cudownym życiu jej kuzynki. O tym jak wyjechała do Francji bez znajomości języka i zakochała się we Francuzie, o tym jak on ją rzucił a ona skończyła z wyróżnieniem tamtejsze studia. Potem jak wyjechała i mieszkała trochę w Japonii, później w Egipcie, gdzie poznała swojego przyszłego męża z Ameryki. Mówiła, że jest przystojny, mądry, kochający i przede wszystkim bogaty, choć go na oczy nie widziała. Słuchając tego wszystkiego córka coraz bardziej pogrążała się w czarnych myślach nt. własnej osoby i na odczepne mówiąc, że pójdzie, szybko się rozłączyła. Usiadła w fotelu, nalała sobie szklaneczkę czegoś mocniejszego, przeanalizowała sytuację i doszła do wniosku, że nie pójdzie. Potem zapomniała o całej sprawie… aż do jednego dzwonka do drzwi. Zdziwiona mocno, ze ktoś chciał ją odwiedził, otworzyła. Przed progiem stała elegancka, młoda kobieta. Zapytała, co ją tu sprowadza, gdy tamta szeroko się uśmiechając uświadomiła ją, że jest jej kuzynką. Nie poznała jej od razu, zmieniła się zupełnie, wypiękniała. Tamta wprosiła się do środka, śmiejąc się i mówiąc że będzie bogata. Kuzynka bez wątpienia jej przytaknęła, gdy tamta tłumaczyła jej, że jeżeli się kogoś nie pozna, to tak się mówi. Usiadły razem i zaręczona kuzynka od razu pyta, dlaczego ta nie chce przyjść na jej ślub. Nie spodziewając się ani wizyty, ani tego pytania, nie umiejętnie wykręcała się brakiem czasu tego dnia. Widząc to, kuzynka biorąca ślub bez dwóch zdań stwierdziła, że go przełoży na taki termin, by tamtej odpowiadało. Po tym zdaniu, skapitulowała. Wylała swoje żale, że nie pasuje do „nich”, do tego otoczenia, że jest nudna, nie zna języków, nie była za granicą, itp. Kuzynka słysząc to, spojrzała na nią ciepło i powiedziała, że bajki, jakie słyszała, owszem są i prawdziwe, jednak nie tak kolorowe. Rzeczywiście mieszkała w tych wszystkich pięknych i egzotycznych miejscach, ale nie znając języka, nie mając znajomości, ciężko pracowała, nie miała czasu zwiedzać. Nawet nauczywszy się posługiwać językiem obcym, wciąż nie rozumiała tamtejszych niuansów. Słowem było ciężko, a jej życie tym samym niewiele różniło się od życia jej kuzynki w Polsce. Słysząc to, nie dowierzała własnym uszom: „No, ale Ty chodzisz do teatrów…”, tamta przerwała jej: „Ty przecież też możesz”. Zamknęła ją ta uwaga, bo w sumie… miała rację! Zrozumiała, że przecież zarabia i może właściwie od czasu do czasu pójść do teatru czy kina. „Ale ja nie mam z kim pójść…”. Kuzynka nie kazała jej się tym martwić, tylko podszlifować angielski, bo jej narzeczony ma wspaniałego przyjaciela, który będzie jej towarzyszył. Po tej wizycie, dziewczyna nabrała wiary w siebie. Zaczęła o siebie dbać, ćwiczyła angielski.
W dniu ślubu przedstawiono jej Toma, przyjaciela pana młodego. Szybko znaleźli wspólny język i razem świetnie się bawili. Na odchodnym Tom powiedział, że muszą się jeszcze kiedyś spotkać. Dziewczyna przytaknęła, ale przypomniała mu, że jutro wyjeżdżają do USA z parą młodą. Tom radośnie stwierdził, że przecież chyba odwiedzi ich tam w Ameryce w niedalekiej przyszłości. Po chwili ciszy i wewnętrznej rozmowie: „Hmm w sumie mogę, dlaczego nie. Pojadę tam, bo jeszcze nigdy mnie tam nie było”, z uśmiechem się zgodziła.
W życiu jest tak, że to świadomość siebie wyzwala w nas siłę do samorealizacji i życia w zgodzie z własnymi uczuciami. Nie warto go spędzić na wiecznej frustracji i wyrywaniu sobie włosów z głowy, że inni są lepsi niż my. Inni są po prostu inni”.
W ERUDIO wiemy, jak ważna jest Inteligencja Emocjonalna w życiu i pracy zarówno pielęgniarki jak i położnej, dlatego organizujemy szereg kursów specjalistycznych, kwalifikacyjnych a także specjalizacji, mających na celu odpowiednie przygotowanie kadry medycznej do pracy z ludźmi i niesienia im pomocy na odpowiednim dla człowieka poziomie.
Nie bójmy się bycia ludzkimi 😉
[1] Steve Simmons, John C. Simmons, Jak określić inteligencję emocjonalną?, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2001, s. 21.
Fragment pracy: Refleksja nad planem rozwoju własnej inteligencji emocjonalnej.
Autor: Joanna Szczepaniak, WZ UŁ